Ekstremalna Droga Krzyżowa – 31.03.2023

Pewnie słyszeliśmy, że coś takiego jest. Ale po co? Dlaczego? Czego się spodziewać? Czego oczekiwać?

EDK powstała przed 14 laty z inicjatywy ks. Jacka Stryczka, tego od „szlachetnej paczki”. EDK wymaga, proponuje przekraczanie własnych ograniczeń. To czas na skupienie, na samotność, na refleksję. 40 km oznacza, że ma być daleko. Noc, że jesteśmy poza strefą komfortu, że pokonujemy własne słabości.

Ze „strefy komfortu” w tym roku wyszły nasze parafianki – Justyna, Zuza i Martyna. Razem z grupą młodzieży z Gnojnika i ks. Krzysztofem pokonały trasę 40 km. Oto ich przemyślenia:


„Idę, bo szukam nadziei” Jest to hasło tegorocznej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, na którą pomimo wcześniejszych obaw postanowiłam się udać. Nie żałuje tego. Dzięki udaniu się na EDK przybliżyłam się do poznania męki Jezusa. Tego co wycierpiał dla nas. Ból po przejściu 40 km, zmęczenie po 10 godzinach na nogach ale i radość, że po takim wysiłku UDAŁO SIĘ! Ekstremalną Drogę Krzyżową można porównać do jednej stacji. Stacji V Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi. Tym Szymonem, który pomagał przezwyciężać mi trud byli znajomi. Wspieraliśmy siebie nawzajem. Kiedy już od wyczerpania i zmęczenia nie można uciec, właśnie wtedy możesz odkryć, że to wiara jest powodem i siłą żeby iść dalej. Justyna

Na EDK byłam pierwszy raz. Słyszałam że będzie ciężko, ale dopóki nie spróbowałam nie wiedziałam, że aż tak. Na początku szło się gładko i przyjemnie, a gdy wybił już 30 kilometr, zaczęły się trudności, a nogi odmawiały dalszej współpracy. Jednak dzięki wsparciu grupy i świadomości, że EDK wymaga ode mnie czegoś więcej - wyjścia ze swojej strefy komfortu, udało się dojść do końca po 10 godzinach ciężkiej drogi. Nie mogę się już doczekać następnego EDK, bo wiem, że pomimo trudności i bólu WARTO!!! Zuza


Na EDK byłam pierwszy raz, po historiach znajomych z zeszłego roku wiedziałam że nie należy to do łatwych rzeczy, ale mimo wszystko chciałam spróbować. Na początku trasy zapowiadało się dobrze, po jakimś czasie zaczął pojawiać się ból i zmęczenie. Jednak obecność znajomych i atmosfera w jakiej szliśmy dawała siłę na dalszą drogę. Po około 10 godzinach dotarliśmy na miejsce, wtedy zmęczenie znikło, a pojawił się uśmiech i zadowolenie, że to zrobiliśmy! Ogólnie to było super przeżycie, które zapamiętam na długo i mam nadzieję, że za rok powtórzę! Martyna